OSK Labora – 25 lat w Bełchatowie

/ /

OSK Labora – 25 lat w Bełchatowie

Data publikacji: 2 października 2014, 10:31 Data aktualizacji: 2 października 2014, 14:47

Nie lubi wywiadów, woli robić niż rozmawiać. Na koncie ma dziesiątki dokonań na rzecz BRD w regionie, który nazywa małą ojczyzną. Wymyślił konkurs o miano „Instruktora Roku”, sprowadził do kraju pierwsze „Alkogogle”. Namówiliśmy go na rozmowę. Zapraszamy na wywiad z Andrzejem Guszkowskim.

Redakcja portalu L-instruktor.pl: Bardzo proszę o przyjęcie szczerych gratulacji i życzeń pomnożenia jubileuszu 25-lecia działalności szkoleniowej, dziękujemy też, że zgodził się Pan na wywiad. Co najsilniej odróżnia dzisiejszą rzeczywistość branżową od tej, z jaką spotkał się Pan na początku swojej drogi biznesowej?

Andrzej Guszkowski, OSK "Labora": Szczerze mówiąc, to sam się dziwię, że jeszcze istniejemy. Dzisiejsza rzeczywistość jest dla Ośrodków Szkolenia Kierowców tragiczna. Nie dość, że panuje niż demograficzny to jeszcze nie pomaga specyfika miasta, jakim jest Bełchatów. To miasto napływowe, nie tak jak Radomsko czy Piotrków i brakuje tu pokolenia, które dziś byłoby zainteresowane robieniem prawa jazdy. A u nas w szkole kurs kosztuje tyle samo, co 25 lat temu. Zaczynaliśmy na poziomie 1300 zł za 20 godzin. Dziś za 30 godzin również pobieramy 1300 zł, to się akurat nie zmieniło. Zmieniła się natomiast mentalność kursantów. Kiedyś ludzie się kłócili o miejsce na placu manewrowym. Do ćwiczeń ustawiały się kolejki, były nerwy, był napór w stronę nauki. Dzisiaj place stoją puste, nie ma tej woli, tego pędu do jazdy samochodem. Teraz to się  jakoś zmarginalizowało, młodzi ludzie widzą więcej przyjemności w życiu i mają więcej pól w które mogą zainwestować swój czas czy pieniądze, nie musi to być już koniecznie prawo jazdy.

To Pan jest autorem konkursu "Instruktor Roku", dzięki Panu na rynku pojawiły się "Alkogogle", możliwe że to najlepiej rozpoznawalne marki w branży. Proszę powiedzieć skąd wzięły się te pomysły, jaka jest ich historia?

Kiedyś działało tu niewielkie stowarzyszenie instruktorów, nie było jeszcze Federacji (Polskiej Federacji Stowarzyszeń Szkół Kierowców – PFSSK, przyp. red.). Próbowaliśmy się integrować, organizowaliśmy spotkania, dyskutowaliśmy, ale co można zrobić podczas kilkugodzinnego zebrania. Czułem, że potrzeba czegoś więcej. Czegoś, co nie tylko by nas zintegrowało, pozwoliło obchodzić nasze instruktorskie święto ale też niosło ze sobą coś dobrego. Namówiłem starostwo powiatowe, które ufundowało puchar. Do współpracy zaprosiłem też ówczesnego dyrektora WORDu w Piotrkowie Wieńczysława Niewieczerzała. Pierwsze konkursy były naprawdę spontaniczne. Imprezę rozpoczynaliśmy właśnie w Piotrkowie Trybunalskim, gdzie odbywały się testy sprawnościowe. Następnie odbywał się przejazd do Bełchatowa. Po drodze stała policja, było mierzenie prędkości. Na miejscu uczestnicy pisali testy teoretyczne, był też sprawdzian z pierwszej pomocy. Początkowo w konkursach brało udział 9-10 załóg, potem ta liczba powoli rosła. Ukoronowaniem mojej działalności przy tym wydarzeniu była V edycja. Wtedy z prezesem Grupy IMAGE, Witoldem Wiśniewskim wpadliśmy na pomysł, żeby konkurs „Instruktor Roku” był konkursem międzynarodowym. Pojawiła się nawet ekipa z Niemiec. To były wspaniałe chwile. Zawsze chciałem, żeby konkurs był otwarty dla wszystkich i angażował wielu ludzi na różnych polach działalności. Zaprosiliśmy okolicznych dealerów samochodowych, można było przyjrzeć się najnowszym modelom aut, niektórymi nawet przejechać. Od hotelu, w którym zameldowali się uczestnicy organizowaliśmy barwny pochód do centrum miasta, na czele szła nasza bełchatowska, kopalniana orkiestra, ludzie przyjeżdżali z daleka, coś się działo. To było prawdziwe święto instruktorów. Potem o mnie już zapomniano, nawet nie zapraszano na kolejne edycje konkursu. Przykro mi z tego powodu, bo włożyłem w tą sprawę bardzo dużo szczerego serca i zaangażowania…
Co do „Alkogogli” – nasza firma jest firmą rodzinną, pracujemy wspólnie z żoną, w działalność często włączały się także nasze dzieci. Córka znalazła kiedyś w sieci informację o okularach, które symulują wrażenie pozostawania pod wpływem alkoholu. Sprowadziliśmy wtedy do Polski pierwsze dwie pary takich gogli. Wtedy były jeszcze bardzo drogie. Od razu zaczęliśmy się zastanawiać jak je wykorzystać do walki z pijanymi kierowcami. Wspólnie uznaliśmy, że najlepiej uda się to poprzez edukację. Chcąc przeciwdziałać jeździe pod wpływem alkoholu zorganizowaliśmy dla mieszkańców Bełchatowa 4 spotkania pod hasłem „Trzeźwy kierowca”. Pomogła nam wtedy Komenda Powiatowa Policji, to właśnie wtedy pierwszy raz rozdawaliśmy znaczek akcji „Krzyś”. Osoba z „Krzysiem” na zakrapianych imprezach nie piła alkoholu i podejmowała się rozwiezienia wszystkich bezpiecznie do domów. Wtedy każdy też mógł przejść tor przeszkód w „Alkogoglach”, to zyskała taką popularność, że zwróciły się do nas szkoły ponadpodstawowe aby zorganizować u nich podobne spotkania. Odwiedzaliśmy także okoliczne gminy, zorganizowaliśmy imprezę pod hasłem „Trzeźwa majówka” wraz z pokazami pierwszej pomocy…

To naprawdę pokaźny dorobek! A co według Pana jest dziś najtrudniejsze z perspektywy przedsiębiorcy prowadzącego OSK, co jest największym problemem z jakim musi się Pan mierzyć w codziennej działalności?

Myślę, że ranga Ośrodka Szkolenia Kierowców podupadła. OSK nie jest już instytucją, a przecież to właśnie my wypuszczamy ludzi na ulice. Szkoła jazdy powinna być stale związana z miejscem swojej działalności, działać stacjonarnie w swojej gminie czy powiecie, a nie tak, że tu jest biuro, gdzie indziej plac i nic tak naprawdę nie wiadomo… Podejrzewam, że to efekt zbyt asekuranckiej postawy zarządu Federacji wobec rządzących, którzy teraz robią z nami co chcą. Jak mamy konkurować z przedsiębiorcami, którzy tylko na chwilę wynajmują salkę żeby zorganizować jakieś spotkanie? Tu zupełnie nie ma mowy o konkurencji.

Jakie doświadczenia przeszłości, od których już odeszliśmy powinny według Pana wrócić? Mówi się, że postęp jest konieczny, ale pod warunkiem, że idzie on we właściwym kierunku. Czy jest coś, czego w dzisiejszych realiach prawnych Panu brakuje, co zlikwidowano, a do czego chciałby Pan wrócić?

Dlaczego zezwolono na zdjęcie oznakowań z pojazdów OSK? Czy powodem miał być wstyd, że dany ośrodek posiada takie, a nie inne auto? Czy komuś to przeszkadzało? W porządku, może teraz ma to wrócić, z nowym rokiem, ale obok tego wciąż pojawia się tyle dziwnych, różnych przepisów. Proszę zwrócić uwagę ile jest przestrzeni do różnorodnej interpretacji zapisów prawa. Co powiat to inna perspektywa, nikt nie umie odpowiedzieć na pytania, nie wiadomo kto ma rację. Ponadto, lekarz, diagnosta, psycholog – te profesje otrzymały prawną gwarancję minimalnej ceny swoich usług. Dlaczego Ośrodki Szkolenia Kierowców nie mogą na to liczyć? Gdyby koszt kursu wynosił 2-2,5 tysiąca złotych, być może nie wszystkich byłoby stać na prawo jazdy, a można byłoby wtedy zaproponować uczestnikom kurs na wysokim poziomie, a jednocześnie zadbać o stabilną działalność przedsiębiorstwa.

Serdecznie dziękujemy, że zgodził się Pan na rozmowę i – raz jeszcze – na ćwierć wieku, życzymy wielu kolejnych, okrągłych rocznic prowadzenia udanej działalności!

Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.