Egzaminatorzy piszą do ministra

/ /

Egzaminatorzy piszą do ministra

Data publikacji: 18 września 2018, 13:39

Kto odpowiada za wypadek w Szaflarach? Dlaczego egzaminatorzy "reżyserują" nagrania z przebiegu egzaminu? Publikujemy treść listu egzaminatorów zrzeszonych w NSZZ Solidarność, do którego dotarł L-instruktor. Adresatem jest Minister Infrastruktury.

Łódź, 17 września 2018 roku

Pan Andrzej Adamczyk Minister Infrastruktury
Szanowny Panie Ministrze,

Wielokrotnie sygnalizowałem Panu Ministrowi, że system szkolenia i egzaminowania kandydatów na kierowców i kierowców w naszym kraju ulega sukcesywnej destrukcji i wymaga podjęcia szybkich działań zmierzających do przywrócenie właściwego stanu. Pisałem do Pana Ministra o narastającej spirali śmierci na polskich drogach oraz elementach systemu egzaminowania i szkolenia, które wymagają naprawy bądź zmiany. Potwierdzeniem konieczności reformy/zmian wydaje się być ostatni tragiczny wypadek, który wydarzył się w trakcie egzaminu państwowego w miejscowości Szaflary. W naszej ocenie do tragedii tej przyczyniło się wiele czynników zewnętrznych, a przede wszystkim skrajna niekompetencja części urzędników nadzorujących zarówno egzaminowanie jak również szkolenie kandydatów na kierowców. Media oraz społeczność już praktycznie wydały wyrok na egzaminatora. I w zasadzie trudno im się dziwić bo jest to wielka tragedia. Jednakże nieznając meandrów pracy egzaminatora łatwo jest wpaść w pułapkę i jednostronnie ocenić zaistaniałą sytuację. Z mojego punktu widzenia należy zadać następujące pytania:

- dlaczego egzaminator zachował się tak, a nie inaczej?
- dlaczego pozwolił, aby osoba egzaminowana wjechał na przejazd kolejowy bez zatrzymania?

Wykonując ten zawód doskonale wiem co mogło być przyczyną. Odpowiedź jest bardzo prosta - strach. Po uzyskaniu takiej odpowiedzi każdy będzie chciał zapytać:

- egzaminator mógł się bać?
- czy może być bardziej oczywista sytuacja uzasadniająca ingerencje egzaminatora w układ hamulcowy pojazdu niż niezastosowanie się osoby egzaminowanej do znaku STOP?

Pytanie wydaje się być czysto retoryczne, niestety takie nie jest. Urzędnicy nadzorujący pracę egzaminatorów w takich sytuacjach bardzo często unieważniają egzaminatorom ich egzaminy, za co ci drudzy ponoszą później konsekwencje (w zasadzie wystarczą dwa unieważnienia by rozpocząć procedurę skreślenia z listy egzaminatorów). W wydawanych decyzjach o unieważnieniu egzaminu czytamy, że na przykład: pojazd był daleko więc nie było bezpośredniego zagrożenia albo, że zachowanie zdającego groziło najwyżej kolizją z innym pojazdem, a zagrożenia dla zdrowia lub życia osób nie było. Tego typu kuriozalne decyzje wydawane są nagminnie, co świadczy o braku kompetencji części urzędników nadzorujących prace egzaminatorów i ewidentnego braku zrozumienia idei egzaminowania. Co gorsza wydawane decyzje skutkują tym, że część egzaminatorów zaczęła w obawie o własne bezpieczeństwo prawne, „reżyserować” nagrania z przebiegu egzaminu zamiast egzaminować. Na dzień dzisiejszy mamy sytuacje, gdzie znaczna część egzaminów sprowadza się do udowodniania organowi nadzorującemu, że osoba nie potrafiła jeździć. W uproszczeniu, aby zadowolić urzędnika egzaminatorzy pozwalają, aby faktycznie doszło do sytuacji niebezpiecznej, czyli tak jak w tym przypadku na przykład pozwalają wjechać na przejazd kolejowy bez zatrzymania. Wówczas żaden urzędnik nie będzie miał wątpliwości pod warunkiem oczywiście, że faktycznie będzie zbliżał się pociąg. Pytanie tylko co się stanie, jeśli faktycznie nadjeżdżający pociąg będzie już za blisko? W świetle ostatnich wydarzeń w Szaflarach należy zostawić je bez odpowiedzi.

Z jednej strony urzędnicy, którzy oceniają pracę egzaminatora na podstawie niedoskonałego nagrania, na którym wszystkiego nie widać, z drugiej strony osoba zdająca, która po reakcji egzaminatora zawsze powie, że "zdązyłabym/zdążyłbyn", "hamowałam/em razem z Panem", "właśnie miałem/am hamować". Smutne jest to, że urzędnicy oceniający pracę egzaminatorów regularnie przychylają się (niesłusznie, jak później pokazują wyroki Samorządowego Kolegium Odwoławczego oraz Sądów Administracyjnych) do zdania osób ubiegających się o prawo jazdy. Komórki nadzoru nierzadko idą dalej, unieważniają egzaminy z urzędu. Członkowi naszej organizacji w WORD w Bydgoszczy unieważniono w ten sposób kilkanaście egzaminów. We wszystkich tych przypadkach Samorządowe Kolegium Odwoławcze bądź Sąd Administracyjny przyznawał rację egzaminatorowi. Powstają kolejne pytania:

- ile kosztowały skarb państwa te postępowania?
- jakie konsekwencje poniósł urzędnik, który te egzaminy unieważnił?
- jak takie postępowanie wpływa na pracę egzaminatorów?

Przypuszczam, że komórki nadzoru sa wykorzystywane do likwidacji niewygodnych egzaminatorów, niewygodnych czyli takich którzy przeprowadzają za mało egzaminów bądź mają nieodpowiednia zdawalność. Praca egzaminatora została sprowadzona do zaspokajania oczekiwań dyrektorów ośrodków oraz udowadniania komórce nadzoru słuszności swoich decyzji. Pisząc do Pana Ministra o spirali śmierci nie sądziłem, że przeniesie się ona również na egzaminy na prawo jazdy. W moim odczuciu egzaminator na przejeździe w Szaflarach chciał udowodnić osobie zdającej, że nie zatrzyma się na znaku "STOP". W świetle tego wydarzenia należy stwierdzić, że egzaminowanie na prawo jazdy w Polsce osiągnęło już stan kuriozalny i karykaturalny. Wzywam Pana do natychmiastowego działania, musi Pan naprawić to co zostało zepsute przez ostatnie 10 lat. Brak reakcji ze strony Pana Ministra może doprowadzić do kolejnych tragedii na polskich drogach.

W tym momencie mamy do czynienia z sytuacją kiedy egzaminator urzędnik otrzymujący uprawnienia od odpowiedniego ministra podlega pod urzędników samorządowych. Z egzaminowania zrobiono biznes. WORD-y oceniane są często w ujęciu biznesowym, przez pryzmat generowanych zysków. W związku z tym egzaminatorzy są obłożeni nadmierną ilością pracy, często planowane jest dla nich kilkanaście egzaminów dziennie, co sprowadza egzaminowanie do groteski. Ma być szybko i sprawnie, a o jakości pracy nikt nie mówi. Doprowadza to do sytuacji, że z powodu braku czasu wyniki egzaminów nie są ustalane prawidłowo. Zarówno te pozytywne jak również negatywne. Bardzo prawdopodobne jest również, że z tego samego powodu tragicznie zakończony egzamin odbywał się w miejscowości Szaflary.

- jak bowiem inaczej można wytłumaczyć, że egzamin odbywał się na wsi?

Zasada jest bowiem, że egzaminy przeprowadza się we właściwych miastach. Ciche przyzwolenie na takie praktyki występuje w wielu ośrodkach właśnie z uwagi na fakt, żeby było szybciej. Do tego często egzaminatorom wyliczane są tzw. wskaźniki efektywności oparte przede wszystkim na liczbie przeprowadzonych egzaminów.

Tworzenie egzaminatorom wykonującym misję społeczną takich warunków pracy prawdopodobnie mogło przyczynić się do tej tragedii, a także do wielu kolejnych, które dzieją się codziennie na naszych drogach. Zwracamy się do Pana po raz kolejny więc z uprzejmą prośbą o pochylenie się nad tym problemem i podjęcie pilnych działań celem jego wyeliminowania. W naszej ocenie wskazane byłoby aby nadzór nad egzaminowaniem sprawowały osoby kompetentne, a nie przypadkowi urzędnicy. Warto rozważyć możliwość powołania, komórek nadzoru składających się z wybieranych przez środowisko egzaminatorów.

Z wyrazami szacunku
  /-/
Radosław Banaszkiewicz

Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.