DGP powołując się na dane ITS: w 10 miesięcy zlikwidowano lub zawieszono działalność prawie co dziewiątego OSK, ponad 1100 ośrodków. Zdaniem branży winne są nowe przepisy. Władza twierdzi, że to niż demograficzny. Są także głosy, że brutalna ręka rynku pozwala przeżyć tylko najlepszym

Przedstawiciele branży twierdzą, że w przyszłym roku upadnie jeszcze więcej szkół. Ośrodki zwalniają instruktorów, właściciele uczą kursantów samodzielnie. Winy upatruje się w nowych przepisach. Nowe procedury, przez większość uznawane za karkołomne, zatrzymują wielu chętnych na samym początku ich drogi po wymarzony dokument. Zamiast iść do OSK - tak jak było wcześniej - najpierw trzeba złożyć wizytę w urzędzie, a tam zdarzają się niespodzianki.

Innym problemem mogą być także egzaminy teoretyczne - postrach kandydatów na kierowców. Legendarne już pytania o wymiary tablicy rejestracyjnej albo o właściwą długość drążka zmiany biegów skutecznie zniechęcają kolejnych adeptów sztuki jazdy samochodem. Nawet, jeśli w plotkach o obecności takich czy podobnych pytań na teorii jest choć ziarnko prawdy, lęk zdaje się być zrozumiały. Wymierne tego skutki sygnalizują WORDy, gdzie zdarza się, że spadek chętnych na zdawanie sięga 50 procent.

Zdaniem resortu transportu malejące zainteresowanie prawem jazdy bierze się z niżu demograficznego. W rozmowie z DGP, rzecznik MTBiGM Mikołaj Karpiński wskazuje też na ogromny tłok w egzaminach przed 19 stycznia. "Liczba osób wyszkolonych i przeegzaminowanych w miesiącach poprzedzających wejście w życie nowych zasad egzaminowania była zdecydowanie większa niż zwykle. W wielu przypadkach kandydaci przyspieszyli swoje decyzje o szkoleniu i egzaminie na prawo jazdy" mówi Dziennikowi Gazecie Prawnej Mikołaj Karpiński.