Dyskusja na Ratuszowej cz. III

/ /

Dyskusja na Ratuszowej cz. III

Data publikacji: 2 lipca 2015, 15:00
Dyskusja na Ratuszowej cz. III Wolimy oszczędzić 200 zł na cenie kursu, a stawką jest przecież bezpieczeństwo na drogach

Rozmowa o praktycznej części szkolenia. Czy są chętni na dłuższe kursy? Czy opłaca się organizować zajęcia powiększone o dodatkowe godziny? Zapraszamy na III część "Dyskusji na Ratuszowej".

Głównym celem spotkania było podjęcie próby obalenia mitu, które opanował świadomość wielu kandydatów na kierowców: znajomość testów, jako warunek sine qua non zdanego egzaminu (obejrzyj odcinek I). Dyskusja pozwoliła wyłonić kilka konkretnych pomysłów.

Zebrani zgodnie stwierdzili, że kurs w obecnym kształcie wymaga wielu zmian, ale zmiana potrzebna jest także w podejściu do nauki jazdy, jakie prezentują kandydaci na kierowców. Często o wyborze OSK decyduje cena. Szkoły jazdy oferujące kursy zachęcają kursantów perspektywą "zaoszczędzenia" kilkuset złotych. Jednocześnie uczestnicy takich zajęć mają w kieszeniach telefony warte kilka tysięcy...

W „Dyskusji na Ratuszowej” udział wzięli:
- Wojciech Pasieczny, wiceprezes Fundacji Zapobieganie Wypadkom Drogowym, biegły sądowy, emerytowany policjant WRD KSP,
- Ewa Odachowska, psycholog, psychotraumatolog z Instytutu Transportu Samochodowego,
- Karol Kreft, członek Zarządu Pomorskiego Stowarzyszenia Instruktorów Nauki Jazdy, właściciel OSK „Jankar” z Redy,
- Bogdan Sarna, instruktor, sekretarz Stowarzyszenia Ośrodków Szkolenia Kierowców w Warszawie, właściciel OSK „Sarbo”,
- Krzysztof Wójcik, p.o. Kierownik Wydziału Szkoleń WORD Warszawa, egzaminator,
- Jolanta Michasiewicz, redaktor naczelna Tygodnika Prawo Drogowe@News,
- Jakub Szadkowski, redaktor prowadzący portal L-instruktor.pl.

Bogdan Sarna:
Ilość godzin, zwłaszcza jazd praktycznych w tej chwili jest w mojej ocenie stanowczo za mała.

Wojciech Pasieczny:
To jest minimum określone przepisami. W związku tym, osoba dobrze prowadząca szkolenie powinna jeszcze niegotowemu kursantowi powiedzieć wprost, że jego poziom nie wystarczy do zdania egzaminu. Jak mój młodszy syn uczył się w OSK, to właściciel szkoły przeprowadził taki wstępny, wewnętrzny egzamin, na podstawie którego decydował czy kandydaci są już gotowi, czy potrzebują jeszcze się doszkolić.

Bogdan Sarna:
Oczywiście, ma pan rację, że 30 godzin to minimum narzucone ustawą. Nikt nikomu nie nakazuje podpisywania zaświadczenia po takim czasie, OSK nie musi traktować wtedy kandydata jako przygotowanego do egzaminu. Niemniej my instruktorzy i kierujący ośrodkami ulegamy bardzo dużej presji społecznej odnośnie zakończenia kursu w granicach tych 30 godzin.

Niestety często się zdarza, że kurs kończą osoby nie do końca przygotowane. Można oczywiście bić się tutaj w piersi, że tak nie powinno być, ale jeśli po tych trzydziestu lekcjach osoba jest w ocenie instruktora nieprzygotowana, to otrzymujemy telefony ze strony rodziców, czy samych uczestników: „co to za szkoła, ja się poskarżę”…

Ewa Odachowska:
Ja rozumiem, że kwestia wydłużenia kursu jest powiązana z ekonomią. Jeżeli instruktor zdecyduje, że w swojej szkole będzie uczył 50 godzin albo będzie dostosowywał długość kursu do indywidualnych predyspozycji kursantów, to musi żądać za to wyższej ceny. Oferuje przecież droższy, lepszy produkt. Ale czasami mam wrażenie, że to zależy od przekazu, jaki kursant otrzymuje od instruktora. Bo rzeczywiście jak się pokaże tylko cenę, kurs za 1500 zł to on się wydaje bardzo drogi. Ale młodzi ludzie często mają w kieszeni telefon warty dwa razy więcej, albo chodzą w drogich butach. A tutaj jest mowa o szkoleniu z jazdy pojazdem. To się robi raz w życiu, a mimo to szkoda wydać na to więcej…

Powinniśmy pomyśleć w jaki sposób formułujemy przekaz, jak docieramy do młodych ludzi. Jak im wyjaśnić, że w ich interesie leży wyszkolenie na właściwym poziomie, że to dla ich dobra czasem warto dopłacić za coś lepszego.

Bogdan Sarna:
My w ofercie mamy kursy rozszerzone, 40-godzinne. Oczywiście cena godziny jazdy jest odpowiednio niższa, kosztuje mniej więcej 35 zł. Normalna, średnia cena godziny jazdy to jest 50, w tej chwili już 60 zł.

Jakub Szadkowski:
A jak to wygląda w Redzie?

Karol Kreft:
Od kilku lat godzina kosztuje u nas 60 zł. Powiem wprost: to jest lekcja jak obsługiwać dwutonową broń, którą można na przystanku zabić grupę ludzi. Więc uważam, że oszczędzanie na godzinie jazdy uznając, że 60 zł to dużo, zwłaszcza w porównaniu do lekcji pianina czy angielskiego, która często kosztuje i 80 zł – z całym szacunkiem dla tych zajęć – jest często śmieszne.

Jakub Szadkowski:
Czy jest duże zainteresowanie kursami rozbudowanymi o dodatkowe godziny zajęć praktycznych?

Bogdan Sarna:
Prawie nikt nie jest nimi zainteresowany mimo, że normalnie je reklamujemy. Dlaczego? Bo w ustawie jest zapisane 30 godzin i nikt nie chce więcej wykupić. Kursant chce iść koniecznie na egzamin. Najwyżej – jeśli obleje – przyjdzie po dodatkową godzinę jazdy, może dwie i idzie na egzamin pnownie. Mimo, że za jedną próbę płaci w WORD 140 zł, a za każdą godzinę 50-60 zł. To się nie kalkuluje, ale niestety, taka jest mentalność klientów.

Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.