Autostradowe "kaleki"

Data publikacji: 15 stycznia 2015, 09:05
Autostradowe "kaleki" fot. freeimages.com

Dlaczego młodzi stażem kierowcy radzą sobie w ruchu miejskim, a wyjeżdżając na autostradę panikują? Gdzie leży problem, kto za to odpowiada? Instruktorzy źle szkolą? Egzaminatorzy nie wymagają? Czy …kursanci nie chcą się uczyć?

Do podjęcia próby odnalezienia odpowiedzi na te pytania natchnął nas list naszej Czytelniczki, instruktorki Małgorzaty J. (pełne nazwisko znane redakcji). Oto jego treść:

Szanowna redakcjo!
Właśnie wróciłam ze świątecznych podróży z bardzo ciekawą i zarazem zatrważającą obserwacją.
Mianowicie podróżowałam po Polsce głównie autostradami i drogami ekspresowymi. Nie będąc „zawalidrogą”, wyprzedzając tiry 130km/h lewym pasem na autostradzie - przez te kilka dni byłam świadkiem notorycznego podjeżdżania pod zderzak mojego samochodu, pojazdów jadących trochę szybciej. Nie mówię już o kulturze, bo wypadałoby zaczekać aż ktoś wykona manewr. (…)
Obowiązkowo trzeba z kursantem spędzić 4 godziny poza obszarem zabudowanym, ale jak jest u Was w praktyce? Jak pokazać kursantowi jaka powinna być prawidłowa odległość od poprzedzającego pojazdu przy prędkości ponad 100km/h?
- instruktorka Małgorzata J.
Czy ludzie nie zdają sobie sprawy do jakiej katastrofy mogłoby doprowadzić moje przyhamowanie z jakichkolwiek powodów? Wystarczyłby kamyk uderzający w moją szybę, zwierzę wybiegające na drogę, cokolwiek. Jechanie „na zderzaku” przy takiej prędkości to jakiś obłęd. Jako instruktor niestety wiem, że nie ma jak ludzi szkolić na autostradach, a tych dróg przecież w naszym kraju coraz więcej. Wyjeżdżając z miasta na godzinną jazdę z kursantem czasem niewykonalne jest dojechanie do ekspresówki. A przecież nowi kierowcy muszą wiedzieć jak się na tych drogach zachowywać, bo ewidentnie tego nie wiedzą! Młode rodziny, młode pary zatrzymujące się na poboczu autostrady to jakaś plaga. Zmiana koła, załatwianie potrzeb… a gdzie przepisy? No właśnie teorię się szybko zapomina, praktykę nie. Ciekawa jestem jak moi koledzy instruktorzy radzą sobie z tym problemem. Czy jeździcie na autostrady, żeby pokazać kursantom co wolno a czego nie? Obowiązkowo trzeba z kursantem spędzić 4 godziny poza obszarem zabudowanym, ale jak jest u Was w praktyce? Jak pokazać kursantowi jaka powinna być prawidłowa odległość od poprzedzającego pojazdu przy prędkości ponad 100km/h? Wiem, że nie ma takiego obowiązku w programie, ale szkolimy w ten sposób „autostradowe kaleki” niebezpieczne nie tylko dla siebie, ale też dla innych.

Degustacja szybszej jazdy

Mniejsze miejscowości coraz częściej oplatają dwujezdniowe obwodnice, często właśnie tam instruktorzy udają się żeby wypełnić obowiązek przeprowadzenia części szkolenia w ruchu pozamiejskim. Wielu instruktorów nie docenia tego elementu nauki, traktują go po macoszemu. Niektórzy wręcz ulegają naciskom samych kursantów, którzy stojąc przed obliczem egzaminu w ruchu miejskim nie chcą wyjeżdżać poza miasto. „Egzamin będę zdawał w mieście – często słyszę to od kursantów, z którymi próbuję wyjechać poza obszar zabudowany. Nie pomagają tłumaczenia, że to dla ich dobra, żeby nauczyli się reagować na wyprzedzających na trzeciego, żeby sami nauczyli się wyprzedzać, odpowiednio hamować i utrzymywać dystans” – mówi Jan Zaworski z tarnowskiej szkoły „Auto Luz”.

Wiele lat temu, jak uczyłem jeszcze w LOKu, dużo jeździło się między wsiami, ludzie znacznie lepiej znali ruch pozamiejski, byli przez to dużo lepszymi kierowcami” – dodaje, ale zaznacza, że oczywiście niezbędna jest także infrastruktura. „W Tarnowie mamy obwodnicę z ograniczeniem prędkości do 100 km/h. Uważam, że kursant powinien sprawdzić jak działa piąty bieg, zasmakować choć trochę tej szybszej jazdy, ale często napotykam tu na opór” – mówi instruktor.

Nie ma drogi, trzeba działać na wyobraźnię

Nie wszędzie jednak naprawdę jest gdzie pojechać. „Do najbliższej drogi szybkiego ruchu mamy 120 kilometrów!” mówi Barbara Oleszczuk z Ośrodka Szkolenia Kierowców „Olek” z Białej Podlaskiej. „Jak uczyć jeździć, skoro nie ma dróg szybkiego ruchu? Rysujemy na tablicach i działamy na wyobraźnię kursantów” – śmieje się instruktorka. „Mówiąc poważnie: w małych miejscowościach jest ciężko. Proszę sobie wyobrazić, że czasami rodzice kursantów kłócą się z nami jak słyszą, że na moście można wyprzedzać. Nie biorą pod uwagę faktu, że w kraju są mosty z wieloma pasami ruchu w jednym kierunku! A co dopiero ekspresówka, czy autostrada” – przyznaje Barbara Oleszczuk.

Zaznacza też, że od pierwszych godzin kursu stara się wpoić kursantom, że prawo jazdy nie służy tylko do jazdy w kierunku Terespola (położonego około 30 km od Białej Podlaskiej), ale jest ważne na cały kraj i świat. „Mam sygnały, że nasi kursanci po zdanym egzaminie samodzielnie wyjeżdżają na zachód Europy i dobrze sobie radzą. Najwyraźniej nasze metody przy ograniczonych możliwościach sprawdzają się” – dodaje Oleszczuk. "A poza wszystkim trzeba po prostu lubić to, co się robi. Szkolenie to moja pasja, myślę, że to także przekłada się na korzyści dla moich kursantów, późniejszych kierowców" - podsumowuje.

Kursant chce krążyć na dwójce wokół WORDu

W nieco innej sytuacji są adepci sztuki kierowania z Redy, którzy szkolą się w OSK „Jankar”. Niezbyt odległa Obwodnica Trójmiasta, która jest drogą ekspresową z dopuszczalną prędkością 120 km/h pozwala na osiąganie wyższych prędkości podczas kursu. Zarówno instruktorzy tej szkoły, jak i egzaminatorzy z Pomorskiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Gdyni często korzystają z możliwości wyjazdu na drogę takiej kategorii żeby odpowiednio – poznać specyfikę takiej jazdy albo sprawdzić przyswojone na kursie umiejętności.

Jednak nie wszystkie szkoły z regionu korzystają z tej możliwości, dlaczego? „Myślę, że nie bez znaczenia są oszczędności. Przejazd Obwodnicą z naszych okolic do Pruszcza to już spory przebieg” – mówi w rozmowie z L-instruktorem właściciel szkoły „Jankar” Karol Kreft. „Ponadto dość często kursanci, zwłaszcza ci nieco mniej ambitni wolą krążyć na dwójce wokół PORDu wierząc, że pozwoli im się to lepiej przygotować do egzaminu. Jazda wyjątkowo niebezpieczną trójmiejską obwodnicą bywa też dla wielu kandydatów dużym stresem, wtedy słyszę że woleliby wrócić do miasta” – dodaje.

Instruktor podkreśla też jak ważne jest, by podczas kursu zwracać uwagę kursantów na fakt, że wypadki śmiertelne, te najtragiczniejsze w skutkach nie mają miejsca przy parkowaniu. To czas kursu jest najlepszym momentem żeby pod okiem doświadczonej osoby zapoznać się z najtrudniejszymi i potencjalnie najbardziej niebezpiecznymi sytuacjami. „Parkując najwyżej zadrapiesz, to zapłacisz albo nabijesz siniaka – tak mówię kursantom. Na autostradzie lekki ruch kierownicą powoduje, że auto przeskakuje z pasa na pas, tłumaczenie tego na sali to tylko wirtualna wiedza. A co czuje kierowca, kiedy zza zakrętu na autostradzie wyłania mu się stojące na poboczu auto bez trójkąta? Trzeba to poczuć, trzeba tego spróbować żeby nie popełniać tych błędów” – tłumaczy Karol Kreft.

Nauka sobie, egzamin sobie

Co mówią przepisy? Z szybkiej analizy dwóch aktów prawnych, tj. rozporządzenia w sprawie szkolenia osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami, instruktorów i wykładowców oraz rozporządzenia w sprawie egzaminowania osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami (...), (oba z tego samego dnia 13 lipca 2012 r.) wynika, że czego innego oczekuje się od instruktorów, czego innego od egzaminatorów.

Rozporządzenie w sprawie szkolenia wskazuje, że zajęcia w zakresie części praktycznej szkolenia (m. in. na kategorię B) powinny uwzględniać co najmniej 4 godziny jazdy poza obszarem zabudowanym, w tym na drogach o dopuszczalnej prędkości powyżej 70 km/h.

Rozporządzenie w sprawie egzaminowania, w załączniku nr 2, wśród wyszczególnionych zadań egzaminacyjnych zawiera jazdę drogami dwukierunkowymi jedno i dwujezdniowymi, o różnej liczbie wyznaczonych i niewyznaczonych pasów ruchu, posiadającymi odcinki proste i łuki, wzniesienia i spadki, obniżone i podwyższone dopuszczalne prędkości.

Fakt istnienia w tym miejscu pewnego problemu potwierdza Marcin Kiwit - egzaminator nadzorujący Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Olsztynie. "W przepisach nie ma słowa na temat ruchu poza obszarem zabudowanym. Egzaminator nie ma obowiązku sprawdzenia umiejętności jazdy za miastem. Wystarczy, aby pokonać pewien odcinek dwujezdniowej drogi, gdzie obowiązuje podwyższenie prędkości choćby do 60 km/h i teoretycznie powinno to dać wyobrażenie o tym, czy kursant wykazuje umiejętność zachowania wobec innych pojazdów, które poruszają się nieco szybciej niż w normalnym, miejskim ruchu" - mówi Marcin Kiwit. Z pewnością doświadczony egzaminator jest na tej podstawie w stanie ocenić, czy świeżo upieczony kierowca "poradzi sobie" na drodze szybkiego ruchu.

Pytanie czy to wystarczy pozostaje jednak otwarte. Jak Wy - drodzy Czytelnicy - uczycie swoich kursantów jazdy poza miastem? Napotykacie na ich sprzeciw? Podzielcie się z innymi Waszą opinią w tej sprawie. Temu tematowi przyjrzeliśmy się dzięki sygnałowi od naszej Czytelniczki. Czekamy na wiadomości od Was!
Zapraszamy na forum dyskusyjne i do nadsyłania e-maili na adres redakcja@L-instruktor.pl

Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.