Karolina Romanowicz. Rozwój depcze nam po piętach. Trzeba się obudzić! Tu i teraz!

/ /

Karolina Romanowicz. Rozwój depcze nam po piętach. Trzeba się obudzić! Tu i teraz!

Data publikacji: 7 czerwca 2021, 13:08
Karolina Romanowicz. Rozwój depcze nam po piętach. Trzeba się obudzić! Tu i teraz! Karolina Romanowicz, instruktor nauki jazdy, OSK POLDEK (fot. ze zbiorów prywatnych)

W ramach cyklu DYSKUSJA NA RATUSZOWEJ organizatorzy postawili kwestię: „OSK wczoraj i dziś - możliwości rozwoju” [kliknij]. Bardzo zainteresowała nas wypowiedź Karoliny Romanowicz [kliknij]. Młoda instruktorka, kierownik projektów unijnych, współwłaścicielka Ośrodka Szkolenia Kierowców POLDEK w Gdańsku zupełnie inaczej mówiła o przyszłości ośrodków szkolenia kierowców, o możliwościach rozwoju związanych z nowymi technikami, technologiami itd. Dopytaliśmy:

Redakcja portalu L-INSTRUKTOR: 27 maja odbyła się debata w ramach cyklu DYSKUSJA NA RATUSZOWEJ. Organizatorzy postawili kwestię: „OSK wczoraj i dziś - możliwości rozwoju”. Bardzo zainteresowała nas Pani wypowiedź w kwestii przyszłości ośrodków szkolenia kierowców, a jeszcze bardziej te tytułowe - możliwości rozwoju. W branży wiele mówi się o jakości szkoleń, o odpowiedzialności itd. Zdecydowanie bardzo niewiele o możliwościach związanych właśnie z nowymi technikami, technologiami itd. Dlaczego przedsiębiorcy czy instruktorzy tak rzadko podejmują tę kwestię?

KAROLINA ROMANOWICZ, instruktor nauki jazdy, kierownik projektów unijnych, współwłaścicielka Ośrodka Szkolenia Kierowców POLDEK w Gdańsku: Na wstępie chciałam podziękować wszystkim uczestnikom DYSKUSJI NA RATUSZOWEJ, wymiana doświadczeń jest bardzo istotna. Cieszę się, ze nauczyliśmy się rozmawiać i wymieniać opinie, a nie wyłącznie się krytykować.

Ja sama miałam raczej „skostniałe” podejście do wprowadzania nowych technologii do branży OSK. Nie ukrywam, że mocno zainspirowała mnie wypowiedz Pana Piotra Piaseckiego [kliknij] oraz rozmowy z najbliższymi, którzy interesują się rozwojem technologii.

Wracając do pytania - długo miałam postawę, że jeśli coś jest dobre i działa to po co to zmieniać? Specyfika naszej branży i tak jest oparta na ciągłych inwestycjach i balansowaniu na linie - Wymienić pojazdy? Na jakie? Zainwestować w lepszy plac? Nie ukrywajmy, ciągłe zmiany przepisów sprawiają, że gdyby nie intuicyjne podejście do biznesu mojej mamy i właścicielki OSK POLDEK - Dagmary Romanowicz - to nie wiem czy nasza firma wyglądałaby tak jak wygląda (śmiech). Ja jestem bardzo zachowawcza w decyzjach, więc prowadzenie OSK czasami lekko mnie przeraża. Tak naprawdę dopiero ostatnie lata dały nam lekkie przebudzenie - pojawienie się PKK wymusiło komunikację teleinformatyczną, a pandemia wskazała, że nauczanie teoretyczne musi zacząć czerpać z rozwoju technologicznego.

Szczerze, nigdy nie musiałam jakoś szerzej przyglądać się nowym rozwiązaniom, skupiałam się na rozwoju kadry, sprzętu i to się sprawdzało. Oczywiście, jako instruktorzy śledziliśmy rozwój motoryzacji celem przekazywania tych nowinek kursantom, ale to wszystko wydawało się odległe. Pandemia pokazała, ze rozwój jest blisko nas i depcze nam po piętach i trzeba się obudzić tu i teraz. Inaczej przestanie się być atrakcyjnym dla klienta.

REDAKCJA: Przysłuchiwaliśmy się bardzo uważnie debacie i tylko Pani była konkretna. Mówiono o wielu niezwykle ważnych sprawach: o kadrze, o poziomie usług, o inwestycjach itd. Wraz z Panią zobaczyliśmy perspektywę inaczej. Może Pani jako osoba w tym gronie najmłodsza, widzi branżę właśnie inaczej? Czy przypadkiem ta branża nie „zestarzała się”?

KAROLINA ROMANOWICZ: Tak jak wspominałam, ja sama miałam bardzo długo podejście, że jeśli jakiś sposób jest dobry i działa to niech tak zostanie. Sama nadal prowadzę KEOS w formie papierowej, bo jest mi po prostu wygodniej. Po za tym pełna informatyzacja biura w kontekście ewentualnej awarii łącza trochę mnie przeraża - w 2013 kiedy serwery nie potrafiły jeszcze w pełni przerobić procedowania przy PKK ciężko było wyjaśnić kursantowi, że jest awaria i nie będzie mógł się zapisać na egzamin przez 2-3 dni. Po za tym - o rozwoju technologicznym mówi się w kontekście „młodego kursanta”, zwykle w domyśle na kat. B. Chciałam wszystkim przypomnieć, że w tej chwili na kategorie C zgłaszają się już roczniki 2000. To są ludzie, którzy wychowali się przy powszechnym dostępne do Internetu, ze smartfonami. Dla nich nasz sposób pracy może się wydać „fajnie retro”, ale może nie zyskać ich zainteresowanie. Głównym powodem niechęci do nowych technologii jest przede wszystkim ich cena i niepewność w co inwestować - ciężko wkładać pieniądze w coś czego się nie zna. Niestety musimy zastanowić się czy ryzykujemy. Czy problem stanowi wiek kadry? I tak i nie. Moja mama ma dużo bardziej nowoczesne podejście do rozwoju firmy niż ja, ale wynika to właśnie z faktu, ze słucha innych i nie dyskredytuje opinii ludzi od niej młodszych tylko zauważa możliwości.

Oczywiście, świetnie by było gdyby do branży dołączyło więcej młodych instruktorów. Kwestie, które według mnie nie zachęcają młodych, to po pierwsze stawki (albo raczej mit o niskich stawkach). Ustalmy, w umowie zleceniu w gastronomii stawka godzinowa niekiedy jest niższa, a młodzi i tak wolą pójść „kelnerować”. Kolejny aspekt to trudność w uzyskaniu uprawnień - to bardziej mit niż opinia, ale demoniczne historie o zdawaniu egzaminu instruktorskiego krążą na forach branżowych, skutecznie zniechęcając do płacenia za kurs, po którym możemy nie uzyskać uprawnień. Może trzeba się zastanowić, czy samo egzaminowanie nie jest zbyt stresogenne.

Ostatnim elementem jest niestety, samo środowisko instruktorskie, które latami nieszczególnie zachęcało do dołączenia nowych osób. Ja sama zaczynając pracę czułam się dyskredytowana ze względu na wiek. Ciężko w takiej sytuacji wymieniać doświadczenia, jeśli ja z chęcią będę czerpała z wiedzy i umiejętności rozmówcy, ale on nie chce mnie słuchać „bo się nie znam”. Szczęśliwie, koledzy i koleżanki z branży, w większości otworzyli się na „świeżaków” - douczyć nowego instruktora wcale nie jest tak trudno, a zysk z jego świeżego, nowoczesnego podejścia może być nieoceniony.

REDAKCJA: Oczywiście nie dyskredytuję znaczenia doświadczenia jakie mają starsi instruktorzy. Zdobywali je latami. Jednak w pozyskiwaniu młodych kursantów nie mogą rywalizować z młodymi instruktorami, którzy chcą zaoferować szkolenie poprzez atrakcyjne nowe narzędzia i metody nauki? Co konkretnie? Poproszę o krótki wykład.

KAROLINA ROMANOWICZ: Tutaj przypomina mi się wypowiedź jednego z prelegentów naszej DYSKUSJI NA RATUSZOWEJ z dnia 27.5. br. o byciu „fajnym na siłę”. Nie zgadzam się z opinią, że starsi, nie pozyskają młodego kursanta tak dobrze jak młodzi instruktorzy. Oczywiście, ten instruktor ma bardziej świeże podejście do nauczania, częściej korzysta z social mediów do kontaktu z kursantem itd. Jednakże niejednokrotnie spotkałam się też z kursantem, który nie chciał młodego instruktora właśnie z obawy na jego brak doświadczenia. Ceny kursów uległy zmianie, kursant, który wydaje ponad dwa tysiące na kurs myśli w pierwszej kolejności o zdobyciu umiejętności i zdaniu egzaminu, ciekawa rozmowa i dobra zabawa to miły, ale niekoniecznie niezbędny dodatek. Oczywiście pamiętajmy, że mamy na rynku bardzo wielu instruktorów, którzy są w stanie łączyć przekazanie wiedzy z młodzieżowym podejściem, ale to właśnie ci, którzy zbuntowali się wobec powszechnych ram nauczania.

Prawda jest taka, że jeśli branża przestałaby stawać okoniem na propozycje, które są „niepotrzebne”, „nic nie wnoszą do szkolenia”, „są głupie” to mogłaby na tym sporo zyskać. Nie chodzi przecież o przeprowadzenie w tej chwili totalnej cyfrowej rewolucji w nauce jazdy. Chodzi o to, żeby pokazać kursantkom i kursantom, że ta branża nie jest skostniała, że idzie z duchem czasu.

OSK POLDEK, ze względu na uzyskane poświadczenie potwierdzające spełnienie dodatkowych wymagań (status „super OSK”) prowadzi szkolenia e-learningowe od 2013 r. Początkowo kursanci byli tym zachwyceni - w końcu mogli dopasowywać naukę do swojego wolnego czasu i to oni ustalali ile godzin danego dnia chcą poświęcić na naukę teorii. Jednak od momentu wprowadzenia zdalnego nauczania w szkołach, które ze względu na pandemię było konieczne, bardzo dużo osób już przy zapisywaniu na kurs dopytywało czy są prowadzone zajęcia stacjonarne, bo preferowaliby właśnie tę formę. Oczywiście, standardowy e-learning, zawierający wyłącznie korespondencję z kursantem, nie zastąpi standardowego nauczania. Niektóre rzeczy trzeba pokazać, pisząc e-mail często trudno wyczuć, czy kursant na pewno zrozumiał. Dlatego te dodatkowe konsultacje na platformach typu zoom były tak konieczne. Mimo wszystko łatwiej się tłumaczy „twarzą w twarz”.

To wszystko o czym opowiadałam 27 maja NA RATUSZOWEJ [kliknij] odnośnie nowych technologii, może się wydawać dla części branży bardzo odległe i utopijne. Ja też nie jestem specjalistą od nowych technologii, ale moja mama nauczyła mnie zauważać nieoczywiste możliwości i rozwiązania.

Na chwilę obecną gry komputerowe mają już taki realizm, nie tylko graficzny, ale też w fizyce prowadzenia samochodu - co bardzo wielu moich znajomych podkreśla - że dzięki graniu w wyścigi, było im dużo łatwiej w czasie praktycznej nauki jazdy. Granie w wyścigi czy rajdy samochodowe to nie jest tylko puste klikanie myszką. Gry produkowane są w taki sposób, żeby możliwie jak najlepiej odwzorować rzeczywistość - zatem w trakcie jazdy muszę przyspieszać, hamować, zmieniać biegi, muszę zwracać uwagę na otoczenie, popełniane błędy mogą skutkować pojawieniem się Policji, bądź całkowitym uszkodzeniem pojazdu, które uniemożliwi mi dalszą grę. Oczywiście, mamy tę powtarzalność, o której wspominał Pan Piotr Piasecki, czyli to „wielokrotne umieranie”, które z jednej strony daje nam nieskończoną możliwość popełniania tego samego błędu, aż do osiągnięcia oczekiwanego wyniku. Z drugiej jednak strony, wciąż istnieje obawa przed „zatraceniem się w rzeczywistość cyfrową” - skoro w grze mogę uderzyć w pojazd i jechać bez przeszkód dalej, to mogę ten sposób myślenia przenieść do rzeczywistości. Prawda jest taka, że moje roczniki i młodsze, doskonale potrafią rozróżnić świat gry od świata realnego. Oczywiście są ludzie, którzy nie potrafią, ale uzależnienie od gier jest uzależnieniem samym w sobie, a więc zawiera w sobie patologię. Natomiast, każdy „normalny” gracz, kiedy wyłącza komputer/konsolę/telefon czy cokolwiek innego, wie, że zabawa się skończyła i teraz „żyjemy na serio”.

Ostatnio zwróciłam szerzej uwagę na to „wielokrotne umieranie” - dzięki doszlifowywaniu pewnych umiejętności, po wielokrotnej próbie wykonania danej czynności uzyskiwałam pamięć mięśniową, która umożliwiała mi wykonanie czynności „bez myślenia”. Trochę tak jak długoletni kierowca nie musi zastanawiać się nad zmianą biegów, w trakcie jazdy po prostu wie kiedy musi to zrobić. I to też daje granie w gry. Coraz więcej konsol posiada też całe „zestawy do wyścigów” czyli zintegrowane pedały, kierownicę. Poślizg, fizyka, responsywność tego zestawu jest ponoć porównywalna z prowadzeniem pojazdu (z opinii długoletnich kierowców).

Wirtualna rzeczywistość (VR), też nie jest już tak odległa. Ostatnio miałam możliwość oglądać instalację artystyczną właśnie w goglach VR. Granie w gry w goglach VR jest bardzo rzeczywiste i wymusza zupełnie inne reakcje niż takie standardowe „siedzenie na kanapie”. Zagrożenia wydają się bardziej realne, więc i nasze reakcje stają się bardziej rzeczywiste. To może wydawać się w pierwszym momencie straszne, wszystko staje się cyfrowe, ludzie stracą kontakt z rzeczywistością itd. Ja natomiast uważam, że odpowiednio dostosowana technologia może nam tylko pomóc! Tak jak wspominałam w naszej dyskusji na zoomie - może za jakiś czas gogle VR zastąpią symulatory na kwalifikacji zawodowej. Czemu nie? Wydaje mi się, że wskazywanie sytuacji niebezpiecznych i kolizyjnych na drodze, nauka BRD, powinna przenieść się do VR. Wtedy jest szansa, że wywrze mocniejsze wrażenie, bardziej dobitnie pokaże niebezpieczeństwo, które może nas spotkać i faktycznie wpłynie na osobę, która to zobaczy.

Wiem doskonale, że to wszystko o czym mówię, może się wydawać niepotrzebne i bardzo odległe, ale przypominam, że po cichu depczą nam po piętach samochody autonomiczne, więc jeśli chcemy przetrwać na rynku, musimy połączyć się z rozwojem technologicznym, żeby nie stać się reliktem przeszłości.

REDAKCJA: Czyli wiemy co może być atrakcyjne, a jednocześnie skuteczne. Pozostaje niebagatelna kwestia, czy przedsiębiorcy są gotowi?

KAROLINA ROMANOWICZ: Czy są gotowi? Nawet ja - mówiąca o tym w większości w superlatywach - nie jestem na to gotowa! (śmiech) Prawda jest taka, że jeśli chodzi o zmiany, to kto jak kto, ale nauka jazdy, zawsze jest przygotowana na takie „psikusy”. Przecież od lat już musimy dokonywać skomplikowanych i drogich inwestycji, przewidywać, kupować nowe pojazdy, aby pozostać na rynku i utrzymać atrakcyjność.

Technologia jest droga, ale w związku ze znikaniem monopolu konkretnych firm na dane rozwiązanie, staje się coraz bardziej dostępna i tańsza. Kiedyś smartfon był luksusem, teraz już większość go ma. Na początku wydawało mi się, że problem może pojawić się w samym rozwoju technologii, myślałam, że jest on na tyle szybki, że po roku kupione gogle VR, będą przestarzałe. W końcu minimum raz w roku mamy premiery nowych smartfonów, które są z założenia lepsze, szybsze a te nasze mają być już przestarzałe. Jednak okazuje się, że po pierwsze - to czysty marketing, w końcu każdy chce sprzedać swój produkt, więc musi pokazać nam bezużyteczność naszego aktualnego, a po drugie, to bardziej kwestia oprogramowania, które może po czasie stać się przestarzałe, a nasz sprzęt może nie być kompatybilny z najnowszymi możliwościami tegoż. Natomiast w chwili obecnej technologia jest na takim poziomie, że spokojnie bylibyśmy w stanie w nią zainwestować i korzystać ze starszego modelu latami, a klientowi by to nie przeszkadzało.

Zatem wydaje mi się, że problemem nie są koszty, nie jest nim sama idea zainwestowania, tylko brak potrzeby. Mamy tak dużo inwestycji, zmian i planów w szkoleniu, że zakup jakiejkolwiek nowoczesnej technologii wydaje nam się mało istotny. Po co mi gogle VR skoro muszę zainwestować wkrótce w ciągnik siodłowy, wymienić nawierzchnię na placu czy doszkolić kadrę? Gdzie w tych wszystkich inwestycjach jest miejsce na technologię? Wydaje się, że nie ma, ale naprawdę myślę, że powinniśmy zacząć chociaż trochę pokazywać kursantowi, że nie jesteśmy w tyle i podążamy za światem. Skoro nie mamy problemu z kupnem ciężarówek czy autobusów z nowymi technologiami, po to by pokazywać je na kwalifikacji zawodowej, skoro nie mamy problemu by doczytywać o nowoczesnych rozwiązaniach w budowie pojazdów by przekazywać to na wykładach, to czemu boimy się pójść o krok dalej?

REDAKCJA: A instruktorzy? Może właśnie od nich trzeba zacząć?

KAROLINA ROMANOWICZ: Myślę, że trzeba zacząć od całej naszej branży. Wszyscy pamiętamy, tę panikę, która pojawiła się w roku 2013, kiedy okazało się, że pojawia się PKK i będziemy musieli wykonywać pewne czynności komputerowo. A teraz? Absolutnie normalna czynności, ba, okazało się, że technologia może być całkiem przyjemna - a to sobie zrobię grafik w telefonie, a to mam jakiś system zarządzający ośrodkiem, pismo mogę wysłać przez ePUAP, nie musząc stać w kolejce na poczcie, ba i kartę mogę wypisać on-line, w trakcie jazdy. Oczywiście, tak jak wspominałam na początku, ja sama część rzeczy wykonuję nadal papierowo, bo tak jest mi wygodniej, ale również dlatego, że nie wszędzie mamy super szybkie łącza internetowe, a w komputerze może po prostu paść mi bateria.

Całkiem ciekawym rozwiązaniem mogłoby być wprowadzenie technik cyfrowych do szkoleń prowadzonych w trakcie warsztatów doskonalenia zawodowego instruktorów. Ci, którzy korzystają z nowych rozwiązań mogliby pokazać, jak to działa w praktyce, Ci którzy nie są „technologiczni” mogliby dowiedzieć się jak korzystać z nowoczesnych technik szkoleniowych. To nie jest też tak, że młody instruktor = zaawansowana technologia, a starszy już nie. Ta kwestia jest absolutnie indywidualna, my sami w OSK POLDEK mamy instruktorów, którzy dużo poruszają się w przestrzeni cyfrowej, a jeśli czegoś nie wiedzą to chętnie dowiadują się od młodszych. To tylko kwestia zmiany nastawienia i ewentualnej nauki, która mogłaby właśnie pojawić się na warsztatach. Myślę, że sama forma warsztatów mogłaby stać się bardziej atrakcyjna, właśnie poprzez prowadzenie ich w nowoczesny sposób, z wykorzystaniem nowych technik nauczania. Wyjdźmy poza strefę komfortu tablicy i mazaka/kredy, poza standardową dyskusję. To się sprawdza, ale jest powtarzalne. Dlaczego my instruktorzy nie chcemy, aby warsztaty były co rok? Pomijając szereg innych powodów, jeden wysuwa się na pierwszy plan - BO SĄ NUDNE. Program i forma określona rozporządzeniem, w zasadzie co roku taka sama. Próbujemy dodawać coś nowego, innego w trakcie, ale to jest to, o czym mówiła moja mama 27 maja - dajcie nam możliwość wyboru programu i dopasowywania go do potrzeb. Przecież mamy wiedzę i świadomość tego, co musimy przekazać, jeśli tego nie zrobimy, to na nas ciąży odpowiedzialność i możemy stracić wiarygodność i zaufanie.

REDAKCJA: Mamy kolejną dekadę XXI wieku, czy szkolenia są realizowane nowocześnie? Czy to jest nowoczesny przekaz?

KAROLINA ROMANOWICZ: Nowoczesny przekaz musiał pojawić się, żeby przetrwać w czasie pandemii. Wydaje mi się, niestety, że gdyby nie lockdown, to jeszcze długo nie mielibyśmy pomysłów na wprowadzenie czegoś nowego. Tutaj zostaliśmy postawieni pod ścianą - albo kombinujemy z czymś innowacyjnym, albo wypadniemy z obiegu.

Aczkolwiek, żeby też nie demonizować, znam wiele OSK, które chętnie korzystają z oprogramowań pomocniczych przy pracy, które nie boją się korzystać z tablic interaktywnych i są otwarte na rozwój.

Chciałabym, żebyśmy potrafili zbalansować technologię z wiedzą. Dodatkowe narzędzia mają nam pomóc, a nie nas zastąpić. Wykładowca, który umie poprowadzić wykłady tylko z gotową prezentacją, a bez niej nie powie ani słowa, nigdy nie będzie dla mnie wykładowcą kompletnym.

Nie musimy od razu inwestować fortuny w nowoczesne technologie, ale jako szkoleniowcy powinniśmy zacząć się im przyglądać, powinniśmy wymieniać opinie, w tym z osobami z poza branży, dopytywać kursantów. Ile i jak z tego skorzystamy - to już nasza indywidualna sprawa.

Dziękujemy za rozmowę.

Pytania red. portalu L-INSTRUKTOR

Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.