A gdyby tak nie musieć nigdy tankować samochodu? Być może to wcale nieodległa wizja. Brytyjski rząd przeznacza miliardy funtów na wyposażenie sieci dróg w indukcyjne ładowarki dla pojazdów elektrycznych.
To nie są pomysły rodem z science fiction. A jeśli nawet, to science powoli przestaje być fiction. Na stronach internetowych angielskiej agencji Highways England (odpowiednika naszej Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad) znajduje się informacja o wartym 200 tys. funtów projekcie. Dotyczy on przygotowania strategicznej sieci dróg dla potrzeb pojazdów elektrycznych.
Autorzy pomysłu zauważają, że na Wyspach daje się zaobserwować wzrost zapotrzebowania na infrastrukturę ładującą EV (ang. Electric Vehicle - pojazd elektryczny). W związku z tym władze zauważyły potrzebę nadążenia za trendami i uruchomiły badania nad specjalnymi pasami ruchu wyposażonymi w pętle indukcyjne zdolne ładować akumulatory jadących nimi "elektryków".
Brytyjczycy nie są pierwsi. Już dwa lata temu, w południowokoreańskiej miejscowości Gumi uruchomiono 12-kilometrowy odcinek drogi wyposażony we wtopione w asfalt pętle indukcyjne, które ładują akumulatory elektrycznych autobusów miejskich. Ta sama technologia ma trafić do Europy.
Perspektywa pojawienia się podobnych instalacji w Polsce wydaje się być wciąż bardzo odległa. Stosunkowo niska popularność aut z napędem elektrycznym wynika na razie z ich relatywnie wysokiej ceny zakupu, której nie są w stanie zwrócić ewentualne oszczęności wynikające z zastosowania alternatywnego napędu. Nie mówiąc o rozwoju sieci dróg, którego jesteśmy aktualnie świadkami. Jego strategia nie przewiduje na razie podobnych eksperymentów. Niestety.