Ten tragiczny wypadek pokazuje jak ciężki i niebezpieczny jest zawód instruktora nauki jazdy. Trudno ocenić, co stało się w tym samochodzie, ale jeżeli jest prawdą, że to była początkowa lekcja tej kursantki - to wygląda na to, że raczej za ten wypadek winę ponosi instruktor. Ten wypadek pokazuje, jakich mamy instruktorów. Taki stan jest wynikiem systemu szkolenia i egzaminowania kandydatów na instruktorów. Instruktorem w Polsce może być człowiek znający całkiem pobieżnie przepisy ruchu drogowego, (bo wykuł bez zrozumienia publikowane np. we Wrocławiu pytania egzaminacyjne, lub odbył kurs uzupełniający w Opolu polegający głównie na przerabianiu pytań egzaminacyjnych). Ale nawet, jeżeli instruktor będzie bardzo dobrze znał przepisy to może zupełnie nie nadawać się na instruktora. Szkolenie praktyczne na kursie instruktorskim polega na jazdach obserwacyjnych i na praktycznym szkoleniu kursantów, ale tylko na placu manewrowym, często szkolenie to jest fikcją zwłaszcza na kursach organizowanych przez Wordy. Proszę zadzwonić do kilku Wordów i zapytać się jak wyglądają zajęcia praktyczne na kursie na instruktora. Najczęściej uzyskamy odpowiedź, że to należy załatwić sobie we własnym zakresie. Poza tym, jedynym kryterium, kto może prowadzić zajęcia z instruktorami jest jego staż pracy, nikt nie sprawdza jak profesjonalny jest ten instruktor. A mamy świadomość, że po kilkunastu latach pracy instruktorzy „wypalają się” i nie nadają się do szkolenia kurantów a tym bardziej kandydatów na instruktorów. Śmiechu warte są egzaminy praktyczne na instruktora, sprawdzają one czy instruktor potrafi zrobić dwa zadania z egzaminu wewnętrznego a czy on potrafi szkolić nikt nie wie? Z wielu zawodów nauczycieli, instruktorów, trenerów - instruktor nauki jazdy jest chyba jedyny, w którym początkujący instruktor nie ma swojego opiekuna i nie ma żadnych praktyk „za pedałami” na mieście. Oczywiście w normalnej szkole jazdy właściciel zatrudniający nowego instruktora sprawdza go i często sam uczy zawodu, bo zależy mu na wizerunku i poziome szkolenia. Ale dotąd każdy instruktor zaraz po zrobieniu uprawnień może założyć własną szkołę jazdy. Dobrze ze to zmieniono, ale zapewne wtedy te nowe ośrodki z młodymi instruktorami zatrudnią na ułamek etatu doświadczonego instruktora, który za nic nie będzie odpowiadał. Ireneusz Frączek abes.pl

Ja osobiście, jestem po kursach w WORD i nie powiedziałbym ze kursy te sa fikcja. Szkolenie podstawowe na kat.B odbywałemw LOK-u tu owszem totalna porazka, oczywiscie przerabianie pytan wykopanych "skadś" pytan egzaminacyjnych.Rezultat był taki ze zdawałem w Olsztynie państwowy i oblałem juz na testach, nie czekajac na drugie podejscie zapisałem sie na dokształt własnie do WORD, ustawa omówiona od pierwszej do ostatniej strony, zajecia z metodyki z pania z kuratorium oswiaty. Praktyki instruktorskie mozna było sobie załatwic samemu, ale gdy ktos nie miał takiej mozliwosci WORD spokojnie załatwiał w duzym osrodku szkolenia, i tu tez nie miałbym zastrzezen, dla mnie jazda obserwacyjna "po miescie" wystarczyła, a instruktor na kazdy koniec zajec pytał sie mnie o opinie na temat kursanta.

dodam ze od przyszłego roku WORD-y nie beda mogły juz organizowac kursów instruktorskich nad czym ubolewam, bo wykłady czy to z prowadzenia osk czy ustawy odbywały sie z egzaminatorami, którzy na na codzien egzaminuja. Omówione wszystkie sytuacje w których najczesciej z niedouczenia kursanta popełniaja zdajacy.